Ponowne zakażenia COVID-19. Można zachorować nawet trzeci raz. Jak to możliwe?
Jedną z dominujących emocji, jaka towarzyszy ozdrowieńcom, jest ulga, że COVID-19 mają już za sobą. Bez względu na to, czy przebieg choroby był bezobjawowy, czy wymagał długotrwałego leczenia, a nawet hospitalizacji, świadomość, że walka z koronawirusem zakończyła się sukcesem, podnosi na duchu i zabiera lęk. Przynajmniej na chwilę, bo jedna z licznych wątpliwości dotyczących wirusa SARS-CoV-2 dotyczy ryzyka ponownego zakażenia. Czy powtórne zachorowanie na COVID-19 jest w ogóle możliwe? A jeśli tak, po jakim czasie od pierwszej infekcji i z jakim przebiegiem?
Aż do sierpnia ubiegłego roku nieznane były informacje sugerujące, by którykolwiek pacjent, mający za sobą COVID-19, zaraził się koronawirusem po raz drugi. Z tą optymistyczną statystyką wiązały się jednak dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, zarówno lekarze, jak i sami chorzy mieli (i mają do tej pory) spore trudności, by odróżnić zwykłe przeziębienie od COVID-19. Przez wiele miesięcy o nowym wirusie było wiadomo niewiele i nawet eksperci sądzili, że szybka reinfekcja jest co najmniej wątpliwa. Objawy przypominające zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 kwalifikowano więc często jako przeziębienie lub grypę, a pacjenta rzadko kierowano na kolejny wymaz.
Po drugie, wydawało się, że było jeszcze za wcześnie, by ozdrowieńcy całkowicie „pozbyli się” przeciwciał przeciwko SARS-CoV-2, jakie ich organizmy wytworzyły podczas kontaktu z wirusem. Choć do dziś nieznany jest do końca mechanizm ich tworzenia się i nie wiadomo, przez jaki czas się utrzymują, podejrzewano, że osoby, które zachorowały na początku pandemii, posiadały względną odporność przynajmniej do końca lata lub początku jesieni 2020 roku.
Potwierdzałby to pierwszy oficjalny przypadek powtórnego zachorowania na COVID-19, o którym poinformowano 24 sierpnia 2020 roku. 33-latek z Hongkongu najpierw zaraził się koronawirusem w marcu, a później w sierpniu, podczas podróży do Hiszpanii, gdzie miał kontakt z osobą zakażoną.
Yuen Kwok-yung, mikrobiolog z Uniwersytetu Hongkongu, w rozmowie ze stacją RTHK, powiedział wówczas, że mężczyzna nie jest pierwszym ozdrowieńcem, u którego wykryto ponownie patogen. Różnica polegała jednak na tym, że u innych osób jego ilość była śladowa i świadczyła o stopniowym oczyszczaniu się organizmu z wirusa. We krwi 33-latka natomiast koronawirusa było nie tylko o wiele więcej, ale i jego genom znacząco różnił się od genomu wirusa, który zaatakował go w marcu (badacze porównali próbki z obu okresów zachorowania).
Zdaniem ekspertów, mogło to świadczyć o tym, że albo mężczyzna miał kontakt ze zmutowaną wersją SARS-CoV-2 i wytworzone przeciwciała na nią nie zadziałały, albo jego układ immunologiczny – wskutek jakiegoś zaburzenia – nie zadziałał prawidłowo.
Przeciwciała przeciwko SARS-CoV-2 – jak długo się utrzymują?
Jest też trzecia hipoteza, o której dziś mówi się coraz więcej. Przeciwciała, wytworzone podczas pierwszego kontaktu z wirusem, po prostu zanikły. W literaturze naukowej pojawiają się informacje o tym, że odpowiedź immunologiczna jest zmienna i bardzo indywidualna. Organizm może wytworzyć dużą lub małą ilość przeciwciał, różna jest też ich „żywotność”. Z dostępnych badań wynika, że najczęściej mamy do czynienia z minimum 90-dniowym, a w wielu przypadkach nawet 120-dniowym i dłuższym „okresem ochronnym”.
Jeszcze bardziej optymistyczne są ustalenia naukowców z Wielkiej Brytanii oraz Danii. W pierwszym z tych krajów między 18 czerwca a 24 listopada 2020 roku poddano obserwacji blisko 21 tys. pracowników służby zdrowia. Sprawdzano zarówno przypadki zachorowań na COVID-19, jak i obecność przeciwciał. W chwili badania infekcję stwierdzono u 6 614 osób, spośród których jedynie 44 otrzymało po raz drugi pozytywny wynik w kierunku obecności koronawirusa w ciągu pięciu miesięcy od pierwszej infekcji.
Z analiz tych wynika, że ochrona przed reinfekcją, po przebyciu choroby, kształtuje się na poziomie ponad 80 proc. Jednocześnie jednak, co podkreślali eksperci brytyjskiej służby zdrowia, ilość wirusa rozpoznana u osób z ponownym wynikiem pozytywnym, była tak duża, że z pewnością wystarczyłaby, by zarazić nim innych. Duńczycy poszli jeszcze dalej – ich zdaniem odporność po przechorowaniu COVID-19 trwa minimum pół roku. Takie ustalenia uzyskali po analizie próbek pochodzących od aż 4 mln osób. Było to możliwe dzięki szeroko zakrojonej akcji, na której opiera się oryginalna strategia walki Danii z koronawirusem. W kraju tym testy PCR dostępne są dla każdego, i to nieodpłatnie, bez względu na to, czy odczuwa on jakiekolwiek objawy choroby, czy nie. W ubiegłym roku przebadano 2/3 duńskiej populacji. Uzyskane podczas pierwszej i drugiej fali zachorowań próbki porównano, uwzględniając różnice w wieku, płci oraz czasu od zakażenia, a następnie wykorzystano do oszacowania ochrony przed ponowną infekcją.
Okazało się, że spośród 11 068 osób, które zachorowało na COVID-19 po raz pierwszy między marcem a majem 2020 roku, tylko 72 pacjentów zaraziło się koronawirusem podczas drugiej fali pandemii (wrzesień–grudzień ubiegłego roku). Co ważne, reinfekcja częściej dotyczyła osób starszych niż młodszych – wśród 1 931 seniorów (65+) u 17 stwierdzono drugie zakażenie. Oznacza to, że ochrona przed powtórną infekcją kształtuje się u nich na poziomie 47 proc. Przy 80 proc. ochronie osób młodszych, jest to wyraźny sygnał, że osoby starsze wciąż znajdują się w pierwszej grupie ryzyka zachorowania na COVID-19, nawet mimo przebycia tej infekcji.
Dyskusję na temat czasu utrzymywania się przeciwciał w organizmach osób, które przebyły COVID-19 lub przyjęły szczepionkę przeciwko wirusowi SARS-CoV-2, podsumowało pod koniec marca Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC). Unijna agencja stwierdziła, że powtórne zakażenie koronawirusem zdarza się rzadko, a tzw. efekt ochronny pojawia się po mniej więcej dwóch tygodniach od pierwszego zakażenia i trwa minimum pięć lub siedem miesięcy (tyle trwała obserwacja pacjentów), utrzymując się na poziomie 81–100 proc. (mniej u seniorów). Co jednak ważne, w badaniach tych nie uwzględniono nowych mutacji wirusa.
COVID-19 po raz drugi – jaki ma przebieg?
Wiemy już, że odporność na koronawirusa z czasem może słabnąć i ponowne zakażenie nie jest wykluczone. Pytanie, jakie pojawia się na tym etapie, brzmi: jaki przebieg będzie mieć ewentualna reinfekcja? Wyniki badań także w tym wypadku nie są jednoznaczne.
33-letni mężczyzna z Hongkongu drugi COVID-19 przeszedł bezobjawowo, ale udokumentowano przypadki pacjentów, którzy nie odczuwając symptomów choroby za pierwszym razem, kolejne zakażenie przeszli z objawami, a nawet hospitalizacją.
Tak było m.in. u młodego mężczyzny z Washoe w stanie Nevada w USA, który drugi raz zachorował bardzo szybko, bo już sześć tygodni po pierwszej infekcji. Pozytywne testy oddzielone były dwukrotnym wynikiem negatywnym, dlatego nie mogło być mowy o jednej, trwającej dłuższy czas chorobie. W kwietniu chory skarżył się na ból gardła, kaszel, ból głowy, nudności i biegunkę. Objawy ustąpiły po 11 dniach i przez kolejny miesiąc mężczyzna czuł się dobrze. Następnie zgłosił się do poradni z gorączką, bólem i zawrotami głowy oraz ponownie kaszlem, nudnościami i biegunką. Wykonano RTG klatki piersiowej i nie stwierdzono konieczności hospitalizacji. Po pięciu dniach lekarz pierwszego kontaktu stwierdził u pacjenta niedotlenienie z dusznością i wysłał go w trybie pilnym na oddział ratunkowy.
Przy COVID-19 może pojawić się hipoksja. Tak ją rozpoznasz
Wydaje się jednak, że najczęściej reinfekcja przebiega łagodnie, skąpoobjawowo. Potwierdza to przypadek lekarza z Wielkiej Brytanii, który opisano w „Clinical Medicine Journal” na początku tego roku. 25-letni medyk, który nie wykazywał żadnych zaburzeń związanych z niedoborem odporności, klasyczne objawy COVID-19 po raz pierwszy stwierdził u siebie w kwietniu 2020 roku. Mężczyzna przez trzy dni gorączkował, cierpiał na ból głowy, następnie przez trzy tygodnie odczuwał zmęczenie. Test PCR nie potwierdził wówczas zakażenia koronawirusem, jednak wykonane w maju badanie na obecność przeciwciał wykazało ich wysoki poziom. COVID-19 potwierdzono u niego także w październiku tego samego roku, gdy miał kontakt z pacjentem pozytywnym. Symptomy były podobne: wysoka temperatura, ból głowy, zmęczenie, dodatkowo nieżyt nosa. Tym razem wszystko minęło jednak po czterech dniach.
Naukowcy wciąż głowią się nad pytaniem, dlaczego przebieg COVID-19 różni się nawet u tej samej osoby, zakażonej dwukrotnie. Istnieją podejrzenia, że winowajcą są różne szczepy koronawirusa, ale także „dawka” patogenu, która dociera do organizmu chorego. Jeśli faktycznie łagodny przebieg choroby prowadzi do wytworzenia mniejszej ilości przeciwciał, to reakcja układu immunologicznego na pierwszą infekcję warunkuje przebieg kolejnej, nierzadko go pogarszając.
Co gorsza, najnowsze doniesienia mówią o rosnącej liczbie pacjentów, którzy otrzymują pozytywny test w kierunku koronawirusa po raz trzeci. To wyjątkowo podatne na zakażenie osoby – podkreślają lekarze, dodając, że często po przebyciu infekcji badanie nie wykazuje u nich obecności przeciwciał, co tłumaczyłoby tak szybkie ponowne zarażenie. Wiele z nich zresztą długo zwleka ze zgłoszeniem się do lekarza i wykonaniem wymazu, ponieważ objawy choroby są u nich najczęściej inne niż za pierwszym, a nawet drugim razem. Poza tym, mało kto wierzy, że może mieć takiego pecha, by w przeciągu kilku miesięcy zarazić się wirusem SARS CoV-2 aż trzy razy.
Mnogość pytań dotyczących reinfekcji COVID-19 skłania do jeszcze bardziej wytężonych badań nad naturą wirusa SARS-CoV-2. Ozdrowieńców prowadzić powinna do jednego wniosku: przechorowanie COVID-19 nie stanowi trwałej ochrony przed koronawirusem, dlatego zachowanie środków ostrożności w kontaktach z innymi, dopóki trwa pandemia, nadal musi być traktowane priorytetowo.